piątek, 22 maja 2015

Cześć i czołem!

Siedząc ostatnio w jednym ze swoich ulubionych miejsc, myślałam o tym co się dzieje w moim życiu.
O tym co dalej i czy mamy jakikolwiek wpływ na swoją przyszłość. Tak, mamy. Każdy człowiek w każdej sekundzie swojego życia projektuje swoją przyszłość. Każda rzecz, którą zrobi, myśli, mówi jest czymś w rodzaju balonika, który unosi się ku przyszłości. Zależnie od tego jakie powietrze znajduje się w baloniku, leci wolniej, albo szybciej, bliżej ziemi albo bliżej ciepła i słońca. W zależności od tego jakie emocje towarzyszą nam na co dzień, taka energia znajduje się w unoszącym nas baloniku. Im więcej w nas złości, zła, nienawiści, narzekania, koncentrowania się na wadach i brakach, tym cięższa jest nasza aura i tym niżej latamy. Im więcej jest w nas zdrowego optymizmu, dobrych myśli, pozytywnego myślenia, skoncentrowania się na tym, co ważne, tym jesteśmy lżejsi i szybciej fruwamy. I łatwiej dostajemy się do jaśniejszych miejsc w naszej galaktyce.

Siedząc tam dłuższy czas zobaczyłam, że niedaleko siedzi jakaś staruszka. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że i mnie to czeka. Za kilkadziesiąt lat, wszystkie życiowe porażki nie będą już ważne. To wszystko gdzieś przepadnie. Niespełnione marzenia, niewykorzystane szanse. Nie dostane już drugiej szansy na życie. Wstałam, uśmiechnęłam się pod nosem i postanowiłam coś zmienić.
Czas oczyścić przestrzeń, nawet jeśli ma to być niekomfortowe. Podobno tak żyje się zdrowiej.

Przy tym wszystkim dobrze mieć kogoś obok. Jestem na prawdę szczęśliwą osobą, bo posiadam kogoś takiego. Wiem, że jest to bardzo ważne, dlatego doceniam to każdego dnia. Wiem, że bez Niego teraz moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Świadomość, że ma się dla kogo walczyć o lepsze jutro sprawia, że dostaje się od życia dużo więcej sił, które pozwalają na wygraną w tak ciężkiej walce.
 Zawsze uśmiecha się wyrozumiale, są to takie uśmiechy, które dają pewność i otuchę, Uśmiech, który można spotkać u niewielu ludzi. Obejmuje, koncentruje się na mnie z nieodpartą życzliwością. Jest w nim akurat tyle zrozumienia, ile mi potrzeba i tyle wiary we mnie, ile sama chciałabym mieć.

Co więcej? Większość ludzi przestaje mnie rozumieć. Oni uważają, że się zmieniłam, że jestem inna, że mnie nie poznają. A dlaczego? Bo zaczęłam traktować ich z wzajemnością? Bo wreszcie przestałam być osobą, która była na każde kiwnięcie palca? Bo skończyło się wykorzystywanie mojego dobrego serca? Tak, zabawne jakie zdziwienie widzę w ich oczach, kiedy już nie tańczę jak mi zagrają. Chyba powoli zaczynam uodparniać się na ten fałsz i obłudę.
Dobra lekcja życia. Teraz już wiem, że nie warto walczyć za wszelką cenę o każdą znajomość, to tylko niszczy. Co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że w takich chwilach docenia się najbardziej swoich przyjaciół, którzy są zawsze obok. Nie potrzeba wtedy "obcych" ludzi, znajomości na przymus i na chwilę. Dlaczego w ogóle zależy nam na tych, których nie możemy mieć? Tych, którzy nas ranią? Dlaczego o nich walczymy? Trzeba powiedzieć po prostu " Nie to nie. Dziękuję. Do widzenia". Żyje się łatwiej, o wiele łatwiej.



Szkoła, szkołą. Małymi krokami zbliżamy się do końca roku. Staram się, aby zakończyć ten rok szkolny jak najlepiej się da. Co nowego? Ostatnio długo myślałam co dalej, został mi rok na podjęcie decyzji. Już wiem, że nie chcę wiązać przyszłości z mundurem. Dziwne? Wielu z Was pewnie pyta: To po co szkoła mundurowa? Po co to wszystko? To co podjęłam będąc w gimnazjum początkowo wydawało się dobrym wyjściem, ale ciężko było mi wybiec w przód. Był to wybór tylko w połowie mój, może dlatego wyszło jak wyszło. Aczkolwiek nie żałuję, dzięki tej szkole udało mi się wygrać z  moimi słabościami. Klasa mundurowa daję naprawdę wiele, sprawność fizyczną, ale również pomaga walczyć z własną psychiką, pomaga w przełamaniu lęków. Marsz kondycyjny, każdy wf, wyjazdy szkoleniowe, to wszystko będę wspominać  z uśmiechem na twarzy. Jednak doszłam do wniosku, że nie chcę robić tego całe życie, te dwa lata pokazały mi, że nie tego chciałam w życiu. Teraz świetna przygoda, owszem, ale to tyle. Z biegiem czasu nie kręci to mnie tak bardzo jak początkowo, stąd pewność, że nie byłabym szczęśliwa jeżeli brnęłabym w to dalej. Mam czas, obiecałam sobie, że w przyszłym roku obiorę lepszą drogę. Będzie to poważniejsza decyzja, bardziej niż wybranie szkoły ponadgimnazjalnej. Nie będzie to pochopny wybór, którego miałabym później żałować. Tego się trzymam.

Dość o szkole, mamy weekend! Piątek, na który tak bardzo długo czekałam. Dzień, w którym w końcu szczerze się uśmiechnęłam. Lżej na samą myśl, że w końcu odpocznę. Wiem, że tego mi trzeba, aby wrócić do normalnego funkcjonowania.









Z tym Was zostawiam.
Uśmiechajcie się, uśmiechajcie się częściej. :)



ASK - KLIK



wtorek, 12 maja 2015

A to co dzisiaj nas przerasta, już jutro będzie niczym.

Cześć i czołem po tak długiej nieobecności!
Ostatnio w moim życiu zapanował bałagan i chaos. Wiele wspaniałych chwil przeplatało się z tymi mniej przyjemnymi. 
Do rzeczy:
1) Majówka w tym roku to na prawdę długa chwila wolnego (11 dni luzu), pełna płaczu, pustki, ale także radości i łez szczęścia. Czas, w którym wydarzyło się tak wiele. Dobra lekcja życia, która pokazała kto i co jest w życiu ważne, o co powinnam walczyć i kto był, kiedy cały świat posypał mi się na głowę.
Przekonałam się czym jest samotność, kiedy dom nie był już tym samym domem. Kiedy słowa ludzi zabolały mnie tak bardzo, po czym stały mi się obojętne. Czułam się jak zagubiony okręt na morzu, w samym środku szalejącej burzy. Samotność w tłumie? Matko, to brzmi przerażająco, jak nieuleczalna choroba. Mimo to, mimo przeciwnościom losu, mimo tego wszystkiego - był On, opiekował się mną, robił wszystko, abym widziała ten promyczek, światełko w tunelu podczas tej burzy.
Jednak niektórym wydarzeniom nie pozwalamy się zrosnąć, pozostają w nas jak pęknięte kości, w które co jakiś czas stukniemy, sprawiając, czy nadal wywołują ból. Pielęgnujemy te złamania, przyzwyczajając się do nich i traktując je jako normalny stan. Odmawiamy sobie leczenia, lekceważymy to w jakimś stopniu, jak bardzo jesteśmy połamani, zamiast pozwolić sobie wyzdrowieć. Na pierwszy rzut oka bałagan został posprzątany, sprawy się ułożyły, ale potrzeba dużej ilości czasu, aby całkowicie doprowadzić do porządku, który panował wcześniej. Potrzeba wiele zaangażowania każdej ze stron, a wszystko jest możliwe, także walczę o to każdego dnia, bez marudzenia i narzekania, bo wiem, że warto.
Po prostu chciałabym żeby w końcu mi się coś udało. Żeby było trochę łatwiej, lepiej. Żeby ludzie byli warci czegokolwiek. Chciałabym mieć więcej czasu, więcej uśmiechu na twarzy. Nie marzę o niczym szczególnym, nie chcę zwiedzać całego świata. Chciałabym spokoju, ciepła w domu i ludzi, z którymi mogłabym dzielić swoje szczęście.


2) Moje 18ste urodziny? Wielkie zaskoczenie! Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Miało być wyjście na imprezę i piwo. A jak było?
Pobudka o piątej nad ranem, obok On, z życzeniami, uśmiechem i upominkiem (który był najmniej istotny w tym momencie). Cały poranek byłam wyganiana z kuchni, gdzie teściowa wraz z jego siostrą szykowały mi tort. Spacer, cieszenie się słońcem, wysłuchiwanie wszelakich życzeń, rozmowy telefoniczne i tak aż do wieczora, kiedy zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Jego rodzina, moje przyjaciółki i nasi wspólni znajomi. Początkowo grilowaliśmy, aby nacieszyć się jeszcze majówką, aczkolwiek przez kiepską pogodę dosyć szybko postanowiliśmy przenieść się do domu. Tam wiele zabawy, świetnej atmosfery i rozmów. Tak świętowaliśmy do piątej nad ranem dnia następnego.
Dziękuję jeszcze raz wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tego dnia i gościom, dzięki którym bawiłam się fantastycznie, jesteście wielcy!

3) I pomiędzy tym wszystkim znajduje się moje zdrowie i mój organizm, który faszeruję od długiego czasu tabletkami. Okres luty - maj, to czas, kiedy kończę jeden antybiotyk i zaczynam nowy. Masa badań, wizyt u lekarza, pogotowie, łóżko... To wszystko sprawia, że można sfiksować na samą myśl. 
Na szczęście jutro ostatnia dawka leków. Mam cichą nadzieję, że szybko nie będę musiała po nie sięgać. Czuję, że mój organizm też ma dość i musi od tego odpocząć. Teraz najważniejsze, aby wzmocnić odporność i nie dać się złamać. 


Wpis pigułka, czyli kilka informacji w wielkim skrócie. Po prostu czułam potrzebę nadrobienia zaległości. Teraz postaram się dodawać nowości na bieżąco i poruszyć tematy, odpowiedzieć na pytania, które od Was dostaję.

Trzymajcie się ciepło! :)