niedziela, 15 marca 2015

Tam gdzie jego serce, tam mój dom.


Cześć i czołem!

Dłuższy czas tu nie zaglądałam, mimo, że pisanie na blogu stało się pewnego rodzaju uzależnieniem. Wszystko spowodowane jest brakiem czasu, dni są zbyt krótkie, aby znaleźć jeszcze chwilę na napisanie przemyślanego wpisu. Ostatnio wprowadziłam w życie pisanie planów dnia, dzięki czemu mogę chociaż trochę panować nad czasem poświęconym różnym zajęciom.
Zeszły tydzień był jednym z gorszych tygodni. Mój organizm chwilami protestował i mówił "stop, potrzebuję snu, potrzebuję chwili wolnego". Od poniedziałku dzień zaczynałam o godzinie 4 - 5 nad ranem, po 7 opuszczałam dom, do którego wracałam dopiero wieczorem, wypompowana, zupełnie bez sił i chęci do życia, a czekała mnie jeszcze masa materiału szkolnego. Co więcej ten tydzień zapowiada się dosyć podobnie, na pełnych obrotach bez chwili dla siebie.
Na szczęście weekend dał mi wiele radości, odzyskałam siły na dalsze zmagania. Jak dobrze jest spędzić trzy dni tylko i wyłącznie z ukochaną osobą. Cenię sobie wspólne wieczory, tylko dla nas, wspólne wygłupianie się przy karaoke, naśmiewanie się z samych siebie, czy wspólne oglądanie filmów.
Mając kogoś odczuwamy najpiękniejszy rodzaj szczęścia, w którym czujemy, że wszystko jest tak, jak powinno. Nie chodzi o wielkie, niesamowite wydarzenia, które zmieniają  nasze życie o 180 stopni, tylko o spokój ducha, o zasypianie z poczuciem, że nasze jutro jest bezpieczne, a wszystkie sprawy są poukładane.
Najwspanialsze uczucie świata? Budzić się z myślą, że to on należy do mnie, że to dla niego jestem najważniejszym człowieczkiem na ziemi, że to on kocha mnie nad życie i nie wyobraża sobie beze mnie swojego istnienia, że mam po co, że mam dla kogo żyć, dla kogo wstawać z tego przyciągającego grawitacją łóżka, że jest ktoś, dzięki komu mam pewność, że wszystko ma jakiś sens. Jest dla mnie jak dom. Tam gdzie jest on -  ja jestem bezpieczna, szczęśliwa i spokojna, nawet jeśli wkoło wszystko inne się wali. W jego ramionach zapominam, że mama znowu krzyczy, a siostra zaś się nie odzywa, Zapominam, że tak cholernie byłam smutna, że tak cholernie ciężki dzień miałam i nie mam już fajek dla uspokojenia tętna, bo on jest dla mnie jak najlepsza nikotyna. Jest najlepszym schronieniem. Tam gdzie jego serce, tam mój dom. / Kocham Cię M :*


Przyszły weekend poświęcony będzie w większej mierze wyjazdowi szkoleniowemu do Wojskowej Akademii Technicznej. Z jednej strony cieszę się, że organizowane są nam takie wyjazdy, co więcej nie mam co narzekać , przecież takie rzeczy z biegiem czasu wspomina się najlepiej. Także wszystko byłoby super, gdyby szkoła nie zabierała nam jeszcze naszego wolnego czasu w sobotę.



Obiecałam Wam, że wybiorę coś z nadesłanych przez was tematów. Wielu z was pisze o ludziach, którzy wydają się wam dosyć dziwni, zamknięci, mający swój własny świat, o ludziach niepotrafiących czerpać z życia tych dobrych, danych im chwil. Potrafią tylko narzekać na otaczający ich świat, nie próbują zrobić nawet kroku na przód, nie walczą o swoje szczęście, nie robią zupełnie nic. A może wiele w życiu przeszli i nie potrafią się nadal podnieść?
Także jedną z moich refleksji jest to, że to jacy jesteśmy zostało wykreowane przez to przez co przeszliśmy. Nasze gesty, słowa, czyny to wszystko ma głębsze podłoże, o wiele głębsze niż mogłoby się wydawać. Każda krzywda, która nas spotkała, każdy cios wymierzony w naszym kierunku, nie koniecznie ten fizyczny. Każda wylana przez nas łza, każdy odczuwany ból i każda targająca nami emocja. Nasze bezsenne noce, utraty świadomości i ciągłe zmiany nastroi. To w jaki sposób przez te wszystkie lata zmieniało się nasze spojrzenie na świat i nasze odczucia względem ludzi. To czy dziś potrafimy kochać i ufać, czy umiemy radzić sobie w stresowych sytuacjach a przede wszystkim być wiernym sobie samym. Tak wiele czynników miało wpływ na to kim się staliśmy, na to jak myślimy, czym się kierujemy i jaki jest nasz stosunek do każdej nawet kompletnie błahej sprawy.
Musimy czuć życie, starać się czerpać z życia jak najwięcej, wtedy osiągniemy duży pogrom szczęścia. Co więcej przyznawajmy się do błędów. Wykorzystujmy nawet najgorsze sytuacje. Zawsze przyjmujmy  wyciągniętą dłoń.Używajmy dowcipu, żeby bawić, nie ranić. Bądźmy odważni. A jeżeli nie jesteśmy, udawajmy, że jesteśmy. Nikt nie zauważy różnicy. Zawsze miejmy przed oczami coś pięknego, nawet jeżeli to będzie stokrotka w szklance .Nauczmy się słuchać, okazja czasami puka bardzo cicho. Podchodźmy do miłości z bezgranicznym oddaniem. Nie pracujmy z myślą o zdobyciu uznania, pracujmy w sposób zasługujący na uznanie. Nie pozwólmy, aby nasze marzenia zarosły chwastami.



Zasypujecie mnie pytaniami o częstotliwość dodawania wpisów. Już odpowiadam - staram się, aby nowa notka pojawiała się raz w tygodniu. Wiem, że nie zawsze mi to wychodzi, ale później staram się to nadrobić  - bardziej ją rozbudowując. Prosicie mnie również o częstsze wrzucanie nowości i udzielanie się tutaj. Niestety jest to niemożliwe do zrealizowania, jak już wspomniałam wyżej - nie mam czasu na to, aby opublikować coś nowego w tygodniu.
Pytaliście mnie również o mój powrót na photobloga (cytomaniaka) - na dzień dzisiejszy nie widzę tego zupełnie. Kiedyś było to pewne zajęcie dla zabicie czasu. Niejednokrotnie myślałam nad oddaniem go w dobre ręce, aby mógł nadal jakkolwiek funkcjonować. Jednakże wiem ile pracy włożyłam w to, aby mógł być wysoko rangą porównywalnie z innymi blogami tego typu. Aktualnie cytomaniaka prowadzę na Facebook'u, ale wiem też to, że mając dużo wolnego czasu (myślę o lecie) wrócę do photobloga, także wrócę na bank.




Coś więcej? To zapraszam na aska - KLIK









niedziela, 8 marca 2015

Karmi mnie me­lodią swoje­go serca... :*



Najpiękniejszym prezentem, który możemy dostać jest człowiek, który jest. Który daje swoją obecność. Który dotrzymuje słowa. Każda miłość zaczyna się od obecności i do obecności się sprowadza. Życie z Nim to coś ponad rzeczywistość.
Tworzymy pewną jedność, której nikt nie ma prawa zniszczyć. Wspieramy się wzajemnie, płaczę w Jego ramiona, gdy dzieje się coś złego. Uciekam do Niego, gdy zaczynają się chwile pełne niepokoju i zagubienia. Ufamy sobie bezgranicznie, ponieważ wiemy, że każdy ma prawo popełniać błędy, a te które są przez nas popełnione stają się jedynie doświadczeniami jakie nas uczą czegoś nowego. Wiemy, jak docierać do siebie. Znajdujemy odpowiednie drogi, poświęcamy wzajemnie swój wolny czas oraz to co jest dla nas ważne. Odpuszczamy, w niektórych sytuacjach, gdy widzimy, że coś jest bez większej przyszłości. Potrafimy do siebie docierać, ponieważ znamy wartość miłości.
 Nie nudzimy się w swoim towarzystwie, ponieważ zawsze nadchodzą takie chwile, gdy któreś z nas ma jakieś odskoki od normy. Przyciągamy się, jak dwa magnesy, które działają o bardzo wysokiej sile oddziaływania. Nasze ciała są ze sobą złączone niczym sklejone za pomocą silnego kleju. Nie potrafimy się od siebie oderwać. Umiemy się kochać, okazywać te uczucia w taki sposób, aby nikt nigdy nie miał prawa nam powiedzieć czegoś złego. Bo tak naprawdę nie ma ludzi idealnych, ale to co jest między nami jest silnym uczuciem, które zbliża nas każdego dnia jeszcze bardziej.
Uwielbiam czuć jego delikatny dotyk, który powoduje delikatny dreszczyk podniecenia. Uwielbiam jego wargi, którymi zbliżając się do moich, obsypuje mnie czułymi pocałunkami pozwalając mi jednocześnie wtulać się w jego ramiona, gdzie zawsze odnajduje oparcie.
Kocham Cię M :*







Dostałam kilka propozycji tematów, które postaram się poruszyć w kolejnym wpisie. Dziękuję, że dołączacie się do wpisu, wyszukujecie problematyki istniejącego świata i dzielicie się tym ze mną. Spróbuję stworzyć coś w najbliższym czasie jak znajdę ciut więcej czasu niż dotychczas.
Co u mnie nowego? Czeka mnie długie leczenie, częste wizyty u lekarza i pilnowanie się na każdym kroku i masa badań co jakiś czas - coś strasznego, gdyż nienawidzę lekarzy i miejsc ich pracy.
 Co więcej? Doszłam do wniosku, że czas zacząć zmagania z prawem jazdy, także jutro robię pierwszy krok - zapis na kurs. Chciałabym mieć już to za sobą, bo wiem, że w pewnym stopniu ograniczy to mój wolny czas, którego i tak zbyt dużo nie ma.
Szkoła doprowadza mnie do szaleństwa, natłok materiału ma wpływ na mój stan psychiczny jak i fizyczny. Na szczęście zaczynają się wyjazdy szkoleniowe, trochę luzu, który jest bardzo potrzebny w edukacji, bo jesteśmy tylko ludźmi, którzy potrzebują czasem odpocząć.



Wpis marny, aczkolwiek potrzebowałam wrzucenia czegoś nowego -  rodzaj pewnego nawyku. :)
Zapraszam, zarzuć pytajką - ask












niedziela, 1 marca 2015

Zszyć się z powrotem.

Kiedyś było inaczej, lepiej. Byliśmy młodzi i nie mieliśmy tylu problemów, niczym się nie przejmowaliśmy, nic nas nie obchodziło. Żyliśmy z dnia na dzień, potrafiliśmy docenić bardziej, umieliśmy wykorzystać daną nam szansę, chcieliśmy więcej, bo widzieliśmy w tym wszystkim sens. Ale minęły lata i ludzie, i wszystko się zmieniło. Nagle wszystko runęło. Już nic nie jest takie samo. Zabija mnie świadomość tego, co się dzieje dookoła mnie. Mam wrażenie, że wszystko idzie do przodu, a tylko ja stoję w miejscu i nie potrafię ruszyć, nie mogę. Tak perfekcyjnie nauczyłam się udawać kogoś, kim nie jestem, że ten zbudowany, fantastyczny świat stał się dla mnie zbyt realny, zbyt rzeczywisty, do tego stopnia że sama się na niego nabrałam. Nie potrafię podać konkretnego powodu tej pustki i samotności, coś po prostu siedzi gdzieś głęboko we mnie i nie pozwala żyć.
To wewnętrznie zabija, nie pozwala normalnie funkcjonować. Pojawiają się w Tobie bariery nie do pokonania, zatrzymujesz się i już nigdy nie ruszasz dalej. Robisz krok do przodu, myślisz, że w końcu się udało, że teraz będzie lepiej, inaczej, a chwilę później uświadamiasz sobie, że cofnęłaś się o dwa kroki do tyłu. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Żyjesz tylko złudzeniami, tym, co mogłoby być, a czego nie ma. Karmisz się nadzieją, chwytasz się jej jak koła ratunkowego podczas tonącego statku. I tak mijają godziny, dni, miesiące, a nawet lata. Po jakimś czasie nie poznajesz siebie. Nie wiesz kim jesteś. Czujesz tylko ból i narastający strach przed nadchodzącym jutrem, bo kiedy tylko otworzysz oczy, wszystko zacznie się od początku. Ten sam schemat, ta sama pustka, cztery ściany i Ty. Samotna i nienawidząca siebie, nienawidząca świata, ludzi, życia. Każdego dnia umierająca na nowo. Każdego dnia poszukująca sensu, zrozumienia. Każdego dnia pokonana przez naiwność. 
Tak trudno jest zebrać się w sobie. Powiedzieć "dam radę" i dać. Zawalczyć. Utrzymać motywację. Nie patrzeć wstecz. Nie przejmować się zdaniem innych. Dążyć do celu. Wciąż zaparcie iść do przodu. Nie odpuszczać, gdy pojawi się błahy problem. Nie wylewać łez. Nie czekać na czyjąś pomocną dłoń. Tak trudno jest pokonać w sobie tę blokadę, która nie pozwala na więcej i przez którą tak wiele tracimy. Tak trudno jest wygrywać, kiedy nie ma się chęci na walkę, kiedy wszystko to, co dotychczas było siłą, utraciło się na zawsze. 

Jak dobrze jednak mieć kogoś, kto zajrzy czasem w moje myśli i zrozumie. Pojmie tak po prostu, bez zbędnych pytań, wszystko to, co kłębi mi się w głowie. To, że jestem zmęczona codziennością. To, że zabija mnie rutyna, która ogranicza mi możliwości realizowania własnych marzeń. To, że mam dosyć - wciąż tych samych twarzy, tych samych osób. To, że się tutaj duszę i najchętniej otworzyłabym teraz szafę, wyciągnęła torbę podróżną i trochę ubrań. I uciekła. Kupując bilet w jedną stronę i nie zostawiając informacji dokąd się wybieram - bo nie chcę, żeby ktokolwiek mnie znalazł.
I może to tak niewiele, rozłożenie rąk, sekundy czekania aż się przybliżę, zamknięcie mnie w uścisku. Powszechne zachowanie pospolicie zwane przytulaniem. Ja odnajduję pod tym całą serię ważnych szczegółów. Czuję go. Palce wędrujące po moim kręgosłupie, serce bijące nieopodal mojego, ciepły oddech na policzkach, wargach, czole - w zależności od chwili. Jestem najbliżej jego gorącego ciała i jestem jego i podświadomie czuję jak chce mojej obecności i uchyla mi drzwi do swojego świata.
 Dziękuję M.