sobota, 30 sierpnia 2014

To co było, nie wydarzy się już nigdy.

 
Także stwierdzam już dziś, że to były najpiękniejsze wakacje jakie przeżyłam dotychczas. Ogniska, festyny, imprezy, jezioro, działeczka, Warszawka i nawet to głupie siedzenie na osiedlu sprawiło, że to lato miało coś w sobie niesamowitego. Spędziłam dobrze ten czas z najlepszymi ludźmi pod słońcem i mam cichą nadzieję, że ten rok szkolny śmignie błyskawicznie, tak samo jak poprzedni i znów będę cieszyć się słońcem i każdą miło spędzoną chwilą.
Wczorajsza/ dzisiejsza impreza, którą zakończyłam te wakacje była równie jedną z lepszych. Miał być w ogóle inny klub, zupełnie inni ludzie, ale postawiłyśmy z dziewczynami na spontan i bawiłyśmy się świetnie. Powrót do domu był także pełen wrażeń. Pomoc mężczyźnie i kontakt z ludźmi, którzy później okazali się być policjantami, sprawił, że zapamiętam ten wypad na długo. 
Zamiast dostać upomnienie od policjantów dostałyśmy pochwałę za to, że zaopiekowałyśmy się i zareagowałyśmy na to co się działo. Dzisiaj wieczorem zaczynam już tańce, więc dziś spędzę czas na zajęciach, natomiast jutro mamy zaproszenie powozić się po prostu limuzyną po mieście, także może być równie zabawnie.





A co poza tym? Pomalutku, poukładałam sobie w głowie wiele spraw i doszłam do wniosku, że za bardzo brałam wszystko do siebie. Jest o wiele lepiej. Stwierdziłam, że powinnam cieszyć się chwilą, być czasami trochę egoistyczna i wyjdzie mi to na dobre. Obym zawsze o tym pamiętała i nie dała znów się złamać i popaść kolejny raz w wielkiego doła, tak bardzo nienawidzę swoich humorków.
Dziś od samego rana stwierdziłam, że na leniuchowanie z książką przyjdzie jeszcze czas - jesienią. Także, śmigam ćwiczyć, później małe zakupy i wieczorem trochę potańczę.
Miłego dnia słoneczka! 





pytajki? - KLIK
tumberki? - KLIK
muzyczka? - KLIK









Jesteś tu po to, aby walczyć. Nazwij siebie zwycięzcą, a później się nim stań. Zbyt trudne? Nie przesadzaj. Po prostu uwierz w siebie.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

życiowy parkiet bywa ślizgi.


Wieczór, właściwie noc pozwala przemyśleć kilka kwestii, wyłączyć i izolować od tego całego świata, pozwala na rozładowanie negatywnych emocji i daje chwilę spokoju i czasu dla siebie samego, jakby oaza spokoju w naszej psychice, dzięki której czujemy się lepiej. Noc, czas na wspomnienia, błądzimy żeby odnaleźć w końcu swoje szczęście. Zastanawiamy się czy to co robimy jest odpowiednim rozwiązaniem, chcemy wrócić do przeszłości i często jesteśmy bezradni.  Nie możemy niczego naprawić, brakuje w nas siły, aby spróbować o to zawalczyć... A może warto?   Nie ma rzeczy niemożliwych, wystarczy tylko uwierzyć w sobie i gnać do przodu, nie skręcać w niepotrzebne ścieżki. Nie ma najmniejszego sensu gubić się i szukać wyjścia z zbyt skomplikowanych sytuacji. Nie przejmujmy się, bądźmy sobą, bawmy się, bo jesteśmy za młodzi na problemy. Byłam na samym dnie, stałam się wrakiem człowieka, a teraz pokonuję długą i ciężką drogę, aby to odbudować. Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie sobie pozwolić na takie zniszczenie.




Nie czekaj, aż inni dadzą Ci szczęście. Będziesz czekać wiecznie.


Wczoraj udowodniłyśmy sobie i innym, że mimo strasznej pogody można się dobrze bawić. Było ciężko, bo to miał być najlepszy festyn jaki był dotychczas, ale nie było źle. Już później nie braliśmy do głowy, że jesteśmy cali mokrzy, że jest nam cholernie zimno, wytrwaliśmy praktycznie do samego końca.  Po festynie razem z Żanetą wylądowałyśmy jeszcze u jej znajomego i w nocy byłyśmy już u niej w łóżeczku z ciepłą herbatką w ręku. Mam nadzieję, że to latanie po deszczu, marznięcie nie wyjdzie nam za jakiś czas okropną chorobą.






Dziękuję Rudzia za zaproszenie i za dobrą zabawę :)
Mam nadzieję, że w tym tygodniu jeszcze zdążymy nacieszyć się wspólnie chwilą wolnego i dobrze zakończyć te wakacje.

























Dzisiejszy dzień poświęcam na odsypianie, ćwiczenia i czytanie książki. To dobry plan, kiedy za oknem fatalna pogoda. Mam nadzieję, że jutro będzie ciut lepiej, bo mam jeszcze kilka planów do zrealizowania.





 Jakieś pytania?
  Zapraszam - ASK

piątek, 22 sierpnia 2014

Można zwariować.



Cieszę się, że mimo moich humorków czy drobnostek, które psują mi samopoczucie potrafię dobrze i w pełni wykorzystać te ostatnie dni wakacji. Nie spodziewałam się, że oderwę się na chwilkę od czekania, rozmyślenia, od codzienności.

Lubię jak rodzice wyjeżdżają zostawiając mnie samą w pustym mieszkaniu, lubię kiedy mogę od nich odetchnąć. Tym bardziej cieszę się, że Żaneta postanowiła zostać u mnie w Suwałkach, także bardzo dobrze spędziłam cały wczorajszy dzień, aż do teraz. Cudne zdjęcia, filmiki, przy których ciężko było powstrzymać się od śmiechu sprawiły, że zapomniałam zupełnie o rzeczywistości i poczułam się jak mały dzieciak.
Wieczorny spacer i siedzenie do nocy w parku to jednak to, czego potrzebowałam od dłuższego czasu. Mimo chłopaków, którzy towarzyszyli nam przez chwilkę i mimo mojego telefonu [*] (tak, mama mnie zabije), mimo braku pogody było pięknie!
W niedziele festyn, potem pewnie mała impreza i jestem pewna, że stwierdzę : to były zajebiste wakacje. Nie będzie liczyło się to, że przez jakiś czas nie mogłam się otrząsnąć, że cholernie się bałam, że było wiele ciężkich wieczorów. Wiem, że w pamięci zostaną mi te dobre chwile, a w to lato było ich naprawdę bardzo, bardzo dużo.



Jeszcze chwilkę się ponudzić, pobyć sama, potem dostać opieprz od mamy i iść spać - tak bardzo fascynujący plan dnia na dziś! :)




poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Musimy się spieszyć, bo życie pędzi jak szalone.




Weekend spędziłam praktycznie poza domem, stwierdziłam, że czas najwyższy wyszaleć się i wykorzystać na maxa te ostatnie dwa tygodnie wakacji, aby na początku września móc sobie powiedzieć : to były bardzo dobre dwa miesiące. 

Wczoraj po wszelakich zakupach, po spotkaniu się ze znajomymi i wyjściu z mamą na tymbarka na schodki (tak bardzo dziwne) zrobiłyśmy nockę z dziewczynami.  Od tak bardzo dawna nie spędziłam tak dobrego wieczoru jak wczoraj, przegadanej całej nocy o wszystkim i o niczym. Znów wróciło wychodzenie na spacer o 5 nad ranem i picie po 5 kaw, od tak, żeby nie zasnąć.  Dzisiaj pół dnia spędzone z Marcinem i dziewczynami sprawiło, że przypomniałam sobie jak to jest mieć ból brzucha od śmiechu. 







Plany na spędzenie tych ostatnich dni wakacji nie są zupełnie zaplanowane, postawiłam w końcu na spontan. Jedynie wiem, że niedziela będzie dniem, gdzie pójdę na pielgrzymkę, króciutką, ale przecież kilometry się nie liczą i wieczór spędzę w Becejłach na festynie.


Czas powolutku zacząć myśleć o szkole, o książkach i innych ważnych rzeczach czy sprawach związanych z początkiem roku. Nie spieszy mi się, ale wiadomo, że mimo wszystko trzeba to zrobić, nastawić się i uświadomić sobie, że już niebawem czeka nas nowy rok szkolny. 

Ten wieczór postanowiłam spędzić w domu, w łóżku, przy herbacie, zupełnie sama przy książce i przy poszukiwaniu wolontariatu, czy innych organizacjach charytatywnych. Stwierdziłam, że mimo wszystko nie czuję się spełniona obijając się, nie robiąc zupełnie nic jeśli chodzi o sprawy wolontariatu. Potrzebuję organizacji, która spełni moje oczekiwania i będę miała trochę pracy, będę mogła pomóc na całe sto procent i będę mogła być z tego tak bardzo dumna. 
Długo myślałam również o udzielaniu się w domach dziecka, bo zawsze chciałam spróbować w jakikolwiek sposób pomóc im, nawet nie ze względu na sprawy finansowe, ale również pomoc w codziennym życiu. Mam nadzieję, że moje poszukiwania zaowocują i już niebawem będę mogła się w coś zaangażować.





Poza tym nie dzieje się nic nowego, fantastycznego czy też złego, abym mogła tu o tym napisać. Wiele spraw stoi w miejscu i wątpię, że cokolwiek ruszy. Już nie dziwi mnie i wcale nie rusza brak kontaktu z pewnymi ludźmi czy ich zachowanie, bo wiem, że mam przy sobie ludzi, którzy starają się, aby wszystko było okej i mogę na nich polegać. Nie mam już w sobie tyle sił i cierpliwości jak dawniej, nie mam tej chęci szukania i odbudowywania kontaktu z osobami, które tylko czekają na to, aby sobie o nich przypomnieć. Teraz liczy się to, aby działało to w obie strony, a nie tylko chęci jednej z nich.  Nie czekam już na jakiś cud, w sumie już na nic nie czekam.
Niech dzieje się to, co ma się dziać, bez żadnej pomocy. Niech życie i każdy kolejny dzień będzie niespodzianką, niech zaskakuje mnie, a ja będę starała się wydobywać z każdego spędzonego dnia coś dobrego, będę dopatrywała się każdego pozytywu, a przecież życie potrafi czasami zaskakiwać w taki sposób.

piątek, 15 sierpnia 2014

czas dziury załata




Codziennie milczę i zadaję sobie różne pytania. Zastanawiam się nad tym co się ze mną dzieje, dlaczego nie rozmawiam z ludźmi, dlaczego odchodzę, czemu tak znikam... I nie mogę znaleźć trafnej odpowiedzi na to wszystko. Mam poczucie, że robią to świadomie, choć wbrew temu czego tak naprawdę chcę i od samej siebie oczekuję. Podświadomie myślę nad tym czy nie wprowadziłam w swoje życie takiego buntu, który chroni mnie przed tym złem? Bo może faktycznie coś w tym jest. Może moje milczenie nie jest spowodowane zmęczeniem czy brakiem czasu, ale ucieczką, chwilową obroną, atakiem na wspomnienia. Nie mam pojęcia co mam o tym myśleć. Wiem, że tworzy się we mnie mętlik, a zeszyt, który założyłam do spisywania bólu i wspomnień, stał się złem...







Pozorny wieczór. Wracam do domu, dokładnie wsłuchując się w swoje kroki. Cicho przemykam obok mamy, byle z nią nie rozmawiać. Spinam włosy w wysokiego kucyka, ubieram za dużą bluza, robię herbatę i resztę rutynowych czynności. Stając w końcu przy lustrze nie widzę już żadnych emocji w swoich oczach. Puste, czarne oczy. Już nawet nie przeraza mnie swój wygląd. Obojętna kładę się do łóżka, włączam muzykę i powoli odpływam. W imię ojca i syna i ducha.











Wczorajszy jak i dzisiejszy dzień spędzony w miłym towarzystwie Żanety, tak bardzo mi jej brakowało, tak bardzo za nią tęskniłam, także każda nawet krótka chwila spędzona z nią jest cenna i daje mi wiele radości. Dziękuję.


ASK
MUZYKA
CYTOMANIAK 







czwartek, 14 sierpnia 2014

Szczęście to radość z tego, co stało się Naszym udziałem.


Tęsknię czasami. Czasami za bardzo, zbyt wiele miejsc, sytuacji kojarzy mi się z najlepszymi chwilami mojej dotychczasowej przygody. Nie mówię tu o wielkich miłościach, zauroczeniach czy niespełnionych marzeniach. Mówię o tym jak cudowny był czas kiedy spotykałam się z całą moją paczką. Jak było idealnie na imprezach, ogniskach, domówkach czy zwykłych posiadówkach. I nie chodzi tu o ilość wlanego w siebie alkoholu, mówię tu o cudownych ludziach, którzy nadawali klimat każdemu dniu. Jak z bananem na twarzy ubierałam się i szlam w plener, wiedząc że znów będzie pięknie, że będę miała się z kim śmiać, płakać.
Teraz jest inaczej. Czy lepiej? Tego nie wiem, jedynie co jest pewne to to, że to nie mój wybór, a to boli najbardziej.




Wróciłam do Suwałk, jak dobrze było położyć się na własnym łóżku, zobaczyć uśmiech mamy, czy też pobawić się z psem. A za godzinę spotykam się z Żanetą i już wiem, że to będzie cudowny dzień!
Mam nadzieję, że pogoda będzie nieco lepsza i skorzystam jeszcze z tegorocznych wakacji :)







Pijemy, palimy, zatracamy się w życiu.
Kochamy, przyzwyczajamy się, tracimy.
Staramy się być dobrym, postępujemy źle.
 Nie myślimy co robimy, jest jeszcze gorzej.
Płaczemy z bezsilności, stajemy się słabi.
Śmiejemy się bez opamiętania, jesteśmy ćpunami. Walczymy, zostajemy przegranymi.
A przecież próbujemy tylko żyć.


sobota, 9 sierpnia 2014

Żyj i daj żyć

 Kilka dni w Warszawie i czuję, że żyję. Tu zawsze czuję się tak dobrze, mogę odetchnąć, wyluzować i nie myśleć o tym co złe.
Max czasu wykorzystany z siostrą, zakupy, piwkowanie i wspólna praca powoduje, że każdego dnia powtarzam sobie, że jest pięknie i nie chcę stąd wyjeżdżać.
Kiedy Paulina pierwszy raz zabrała mnie do swojej pracy, bardzo się bałam, nie byłam świadoma, że tak bardzo można przywiązać się do dzieci. A jednak, kilka dni sprawiło, że pokochałam te malutkie dzieciaczki i ciężko będzie mi je zostawiać, kiedy będę musiała wracać do domu. Zazdroszczę siostrze, że ma na stale taką pracę, że na co dzień ma te cudowne bombelki. To chyba praca w żłobku sprawia, że codziennie na mojej twarzy gości uśmiech.
Weekend wczoraj zaczęliśmy bardzo dobrze, piwkowanie nad Wisełką i kontynuacja w domu poprawiła nam wszystkim bardzo humory. Dzisiejszy dzień zapowiada się równie milo, a słoneczko za oknem daje dodatkowego powera.
Jeszcze kilka dni i wracam do domu, z pełnym bagażem doświadczeń jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi i masą dobrych wspomnień.
Po powrocie zamierzam od razu odwiedzić Żanetę, śmignąć na działkę i końcówkę wakacji spędzić jak najlepiej się da!
Miłego dnia!




niedziela, 3 sierpnia 2014

Życie jest pełnie niespodzianek



 Dobry wieczór!
Ostatnio bywało dość różnie, nie było za różowo, zero pozytywnego nastawienia i brak wiary w siebie sprawił, że miałam dość tych wakacji, ludzi i całej reszty.
Ale weekend pod tytułem WESELE pomógł mi zapomnieć, wyluzować się i mogłam bawić się do białego rana. Od sobotniego popołudnia do dziś rana balowaliśmy, czerpaliśmy z tej imprezy jak najwięcej i daliśmy z siebie całe 100 procent co chodzi o zabawę, gry, podziękowania i inne tego typu rzeczy. Nie zdążyłam nawet pospać, bo było trzeba szykować się już na poprawiny. Ciężki, ale za razem cudowny weekend.
Dziękuję wszystkim, ale szczególnie Mateuszowi i Klaudii, jesteście wielcy!





Kilka zdjęć z Wesela, jednakże nie są to te profesjonalne fotki, na tamte  będzie trzeba jeszcze trochę poczekać :)








ODSYPIAMY,
A JUTRO
KIERUNEK
WARSZAWA!!! :)