wtorek, 26 kwietnia 2016

Wszystko jest w porządku, dopóki nie zaczyna się myśleć.



Dzieci są szczęśliwe, bo robią wszystkie rzeczy spontanicznie, nie zastanawiając się nad niczym, co ma sens, a co tego sensu nie ma. Natomiast jak dorastamy, zaczynamy wszystko analizować i stwierdzamy, że niektórych rzeczy nie wypada nam robić, że każdy krok w naszym życiu ma znaczenie. Wszystko się zmienia o 180 stopni. Stosunkowo nie dawno byłam jeszcze osobą, która żyła daną chwilą, która nie zważała na to jak będzie w przyszłości. Przecież to w cale nie było ważne. A teraz? Za tydzień matura, koniec edukacji szkolnej. Studia, praca, rodzina. Tak to już za chwilę, krok ku dorosłości.
Dziś wyjechała moja mama, trzy miesiące, przecież co to jest, prawda? Bez mamy to cała wieczność. Nie, nie chodzi o obowiązki domowe, obiadki, sprzątanie czy zakupy. Chodzi o codzienne rozmowy, te z rana, czy przy popołudniowej kawie. O moich czy jej problemach, o głupotach, czy po prostu opowiedzeniu sobie jak minął nam dzień. Najlepsza przyjaciółka na świecie. Ta od śmiechu i płaczu, zawsze z dobrą radą dla zagubionej Lui.
Pierwszy dzień, a już odczuwam olbrzymią pustkę, sam widok pustego krzesełka czy kanapy w salonie wywołuje u mnie dreszcze. Liczę na to, że ten czas na prawdę bardzo szybko minie i będę mogła spędzić z nią resztę swojego wolnego czasu. Wyjechać z nią na wymarzone od dawna wakacje, w nasze ulubione miejsce nad morzem. Mam nadzieję, że z uśmiechem na twarzy będę mogła powiedzieć jej : "Mamo zdałam tą cholerną maturę". Tak to teraz najważniejsza sprawa w moim życiu. Zostało tak mało czasu, a ja z dnia na dzień panikuję coraz bardziej. To czegoś nie umiem, to czegoś zapomnę, to dadzą to o czym nie mam zielonego pojęcia. Same złe myśli, ale to chyba normalne, prawda? Ludzie wokół mówią, że to tylko formalność, miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie, że ten cały stres minie i będę mogła pokazać sama sobie, że lata mojej nauki i mojego starania nie poszły na marne.
Dobrze, mieć własnie w takich chwilach jak te, które obecnie przeżywam osobę, która jest obok, Jest zawsze kiedy jej potrzeba. Tak, ja mam to szczęście. Mam go, który jest już przy mnie półtora roku, dzięki któremu daję radę w każdej sytuacji. Miło jest usłyszeć od bliskich nam osób, że na prawdę dobraliśmy się najlepiej jak się da. I tak właśnie jest, dopełniamy się wzajemnie, a o to właśnie chodzi w związku.

Coś więcej dopiero po maturach, podzielę się z Wami mam nadzieję dobrymi wiadomościami.
Maturzystom, życzę pomyślnie zdanego egzaminu. :)


czwartek, 26 listopada 2015

Z czasem człowiek wymięka

Z miłą chęcią wracam tu po tak długiej ciszy.
 Kiedyś było to miejsce, do którego uciekałam, gdy było mi źle i gdzie dzieliłam się swoim szczęściem. Chyba chciałabym  znowu tu być, pisać częściej i dzielić z Wami swoje szczęście i smutki.
Pogubiłam się i nie wiem kim jestem. Szukam sensu i staram się dostrzec jaka byłam i gdzie popełniłam błąd. Chciałabym, aby ktoś usiadł koło mnie na dłużej. Złapał moją dłoń i nie pytał o nic. Po prostu był. Czasem porozmawiał ze mną. O miłości, o życiu, o czymkolwiek i o wszystkim. Rozmawiał bez żalu i strachu o konsekwencje. Usiadł i rozmawiał ze mną godzinami o tym co jest naprawdę ważne w życiu.
Już długi czas walczę sama z sobą, próbuję być lepszą Lui i naprawiam swoje błędy, aby nie płakać po nocach i nie pluć sobie w brodę.
W październiku byłam kroplą wody samotnie spływającą po parasolu w pochmurny poniedziałek, którego nienawidzicie. W listopadzie już mnie nie ma. Ukrywam się w książkach i pustych stronach pamiętnika. Żyjąc, ale nie będąc.
Jeżeli ma się miękkie serducho i wrażliwą duszę to trudno jest żyć będąc ciągle szczęśliwym. Tacy ludzie myślą więcej i czują głębiej. Gdy smucą się, to czują to każdą najmniejszą cząsteczką siebie, a gdy cieszą się, robią to najpiękniej jak tylko potrafią. A co z tą wrażliwością? Problem jest taki, że nie da się jej zabić, ona zawsze gdzieś się ujawnia, tkwi gdzieś w środku, przebija się gdzieś, nawet wtedy, gdy staramy się ją kontrolować. Możecie wierzyć czy nie, ale jeżeli ma się więcej uczuć niż potrafi się to nazwać, to życie zazwyczaj niesamowicie mocno boli. Boli wszystko. Boli to, że coś nie wyszło, nawet najmniejsza błahostka. Boli to, że ktoś coś powiedział, albo nie powiedział, że zapomniał, albo co gorsza odszedł. U mnie jesienią nasila się to z podwójną siłą.
Nie wszyscy to rozumieją. Tak jak zwykły człowiek nie zrozumie tego jak to jest być dyslektykiem, niewidomym czy sparaliżowanym - tak też człowiek silny nie zrozumie tego kruchego. To część nas, z którą nie da się walczyć i oczywiście można mówić : może prościej byłoby przestać się zamartwiać... ale co jeśli ktoś zwyczajnie nie potrafi?

Cholernie ciężki okres. Nie potrafię się z nikim dogadać, nawet sama z sobą. Co więcej wiem, że krzywdzę tym swoich bliskich, ale niestety nie umiem sobie z tym poradzić. Czuję się na tyle beznadziejnie, że brak mi sił na naprawę siebie i tego całego cholerstwa, które mnie otacza.
Jestem pewna, że macie już dość czytać o tym jak jest źle i słabo, ale niestety o żadnym szczęściu w tym wpisie nie przeczytacie, ups.
W tym tygodniu zmagałam się z próbnymi maturami. Z niecierpliwością czekam na wyniki, bo jest to wielka niewiadoma, gdyż mam bardzo mieszane uczucia. Jedynie wiem, że muszę przyłożyć się bardziej. Zostało mi niewiele czasu, ostatni rok nauki, który powinnam wykorzystać na maksa. Ja jednak nie robię nic w tym kierunku. Trzecia klasa w liceum jest dla mnie najgorszym rokiem w całym moim życiu. Nie chodzi tu tylko o samą naukę, ale również o ludzi, o konflikty i brak jakiegokolwiek porozumienia między nami. Wiele sporów związane jest ze studniówką. Każdy ma inną wizję i wielu skupia się na sprawach mniej ważnych, zamiast zapiąć sprawy najważniejsze na ostatni guzik. Przez to wszystko zamiast z niecierpliwością czekać na na bal maturalny mi osobiście odechciewa się wszystkiego i często mam wątpliwości, czy w ogóle mam chęci się tam zjawić. Aczkolwiek wiem, że żałowałabym tego bardzo, więc zaciskam zęby i staram się jakkolwiek przetrwać do stycznia.
Więc tak sobie trwam.


Żeby ten wpis nie był przepełniony tylko moją beznadziejnością, to chciałabym się z Wami czymś podzielić.
Chciałabym zachęcić Was do pomocy. Wystarczy trochę chęci, użycie swojego dobrego serduszka i zrezygnowanie ze swoich zachcianek, aby sprawić wielką radość potrzebującym,
Szlachetna paczka to nie jest zwykły wolontariat. To poznanie rodziny, wejście w pewnym stopniu do ich życia, a nawet stanie się jej częścią.
Wielka radość, kiedy możesz zadzwonić do potrzebującej osoby, ledwo wiążącej koniec z końcem i mówisz, że jest, że paczka będzie i zrobisz wszystko, aby było jak najlepiej. A osoba dziękuje Ci płacząc ze szczęścia.
To nie jest tylko walka z biedą. To dawanie siły innym, inspirowanie do bycia superbohaterem. Wielkie emocje i radość, że czyjeś święta będą piękne w tym roku, że ktoś pójdzie spać spokojnie, bo poświęciłeś swój czas, żeby czuł się ważny.

Jeżeli zachęciłam Was w jakimkolwiek stopniu to odsyłam was na stronę, gdzie znajdziecie więcej informacji:  https://www.szlachetnapaczka.pl/   znajdź rodzinę, której marzenia mogą stać się dzięki Tobie rzeczywistością lub wpłać na konto chociażby złotówkę.




Żeby nie było, że się w ogóle nie uśmiecham, hej!










sobota, 19 września 2015

"kwitnę dziś i pachnę Tobą."

Cześć i czołem po tak długiej ciszy.

Nie zaglądałam tu od dwóch miesięcy. W sierpniu nie było na to czasu, gdyż wrócił mój mężuś i korzystaliśmy jeszcze z chwili wakacji, co wiąże się z rzadkim byciem w domu i znalezieniem czasu na wpis. We wrześniu zaczęła się szkoła, a wraz z nią klasa maturalna, więc z czasem też jest spory problem.
Aż dziś, chwila wolnego i chęć dodania czegoś nowego.
Jeżeli miałabym zacząć opisywać co wydarzyło się w ciągu tego czasu, to zabrakłoby mi wieczoru.
Wspomnę tylko, że sierpień był najlepiej spędzonym miesiącem tego roku. Wykorzystaliśmy go razem z M najlepiej jak potrafiliśmy. Bawiliśmy się w turystów, leniuchowaliśmy, póki jeszcze mogliśmy, ale najważniejsze jest to, że ten drugi miesiąc wakacji mogliśmy spędzić wspólnie, mając siebie obok, a nie będąc ponad tysiąc kilometrów od siebie. (tak, znowu tylko o nim, ups)

Ten blog poważnie jest zbiorem opowiadać o mojej miłości, także w pełni szczęśliwej miłości.

Po prostu sprawia, że mój świat jest pełen szczęścia i uśmiechu, nic nie może mnie złamać, kiedy On trzyma moją dłoń. (i jak tu o nim nie pisać?)
Wspaniale być jego kobietą, którą obejmuje swoim silnym ramieniem, kiedy ja tylko tego potrzebuję i którą całuje z tak wielką czułością. Jest jedyny i wyjątkowy, nie ma nikogo, kto byłby dla mnie tak ważny jak On, kogo bym tak pokochała i komu bym powierzyła siebie. Cała jestem jego, bo dzięki niemu wszystko w okół staje się lepsze.
Chcę, aby już zawsze życzył mi miłego dnia i utulał do snu. Chcę spoglądać w jego tęczówki i cieszyć się pięknem jego uśmiechu. Chcę trzymać jego dłoń i czuć jego zapach.
To z nim chcę wracać do wspólnego domu, chcę robić z nim obiady i jeść wspólnie śniadanie. Nie wyobrażam sobie by ktoś inny mógł być przy mnie. Nie chcę w ogóle myśleć co by było, gdy inna ręka trzymała moją. gdybym nie czuła jego zapachu na swoich ubraniach. Z kim jak nie  z nim mogłabym się przedrzeźniać, zarzucać kilkosekundowe foszki. Kto tak idealnie okazałby mi tą miłość do mnie jak nie on?
Pragnę tylko z nim spędzać najpiękniejsze chwile w moim życiu i po prawie wspólnie spędzonym roku razem mogę śmiało powiedzieć, że chcę się z nim zestarzeć, bo wiem, że to co najlepsze jest dopiero przed nami.
Będąc z nim jestem pewna, że jest to ktoś, z kim chciałabym budzić się przez następne co najmniej sześćdziesiąt lat.
Jest najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.

Wiele się przy nim nauczyłam i pokazał mi, że jeżeli drugiej osobie zależy to nie odejdzie. Mimo przeciwności i przykrości będzie obok, bo prawdziwa  miłość nigdy nie minie.
PAMIĘTAJCIE więc, że to zdarza się tylko raz, więc jak już macie taką osobę to nie zepsujcie tego.
Mam nadzieję, że macie przy sobie taką osobę, dzięki której jesteście tak szczęśliwi, jak ja przy swoim M. Jeżeli nie, to życzę Wam z całego serduszka i trzymam kciuki, abyście kogoś takiego znaleźli. :)



Co więcej?
Czeka mnie ciężki rok szkolny, na szczęście ciut krótszy od wszystkich wcześniejszych. Aczkolwiek nie uszczęśliwia mnie to w żadnym stopniu, gdyż czeka mnie w tym roku matura. Przede mną sporo pracy i siedzenia nad książkami i materiałami powtórzeniowymi. Na dzień dzisiejszy nie olewam sprawy i staram się każdego dnia poświęcić na to trochę czasu.
W poniedziałek kierunek góry. Co za tym idzie tydzień wolnego od nauki, chwila regeneracji i nabrania trochę sił. Plus masa zwiedzania i spędzenia dobrze czasu wraz ze znajomymi. Mam wielką nadzieję, że będzie to udany wyjazd, bo czekam na niego od czerwca.  Muszę tylko się trochę pokurować, bo dopadło mnie jesienne przeziębienie.  :)


Postaram się w kolejnym wpisie wrócić do omawiania tematów,
jeżeli  oczywiście znajdę na to chwilkę czasu,
na razie nie mogę nic obiecać.
Trzymajcie się ciepło!


























środa, 15 lipca 2015

"I cieszę się, że jesteś i cieszę się, że to my."

Wakacje pełne radości i tęsknoty,
zupełnie inne od wszystkich poprzednich.
Cześć i czołem!

Staram cieszyć się tym wolnym, pogodą i innymi sprawami, które wiążą się z wakacjami, aczkolwiek bez Niego obok nie jest to wcale takie proste. Dni są przepełnione pustką i samotnością, mimo, że blisko siebie mam kilku wspaniałych ludzi, z którymi się dobrze bawię. Nie ma co ukrywać, tak na prawdę tylko przy nim jestem w pełni szczęśliwa. Odliczam już dni do jego przyjazdu i cieszę się niezmiernie mocno, że w sierpniu będziemy już razem, że jeszcze ten miesiąc wakacji spędzimy razem i znaczną część tylko razem, sami ze sobą, bo tak lubię najbardziej.

ALE ogarnia mnie cudowne uczucie, że mimo tego, że wyjechał ja mogę pojechać do jego rodzinnego domu, posiedzieć i poplotkować z jego mamą. Ogarnia mnie ciepło, które jest w tamtym domu, którego nigdzie więcej nie doznałam. Na prawdę miło jest czuć, że bez żadnego "ale" jestem tam miłym gościem i za każdym razem witają mnie tak samo. Szczerze mogę stwierdzić, że wkupiłam się już w jego rodzinę, że zawsze mogę liczyć na ich pomoc i wsparcie. Mój drugi dom, bez dwóch zdań.
Dlatego dobrze wiem, że warto się starać. Warto planować wspólną przyszłość. Już nie mogę się doczekać, gdy zamiast czekać na niego wieczorem przed ekranem, aż będzie wolny, będę czekać w naszym wspólnym mieszkaniu. I zamiast uśmiechać się do telefonu, uśmiechnę się do  niego i skradnę mu pocałunek na dobranoc. Nie mogę się doczekać, gdy każdej nocy będę tulić go, pilnować żeby mi nigdzie nie uciekł, a gdy nie będę mogła zasnąć, patrzeć jak spokojnie śpi. Już chciałabym spojrzeć na niego rano zaraz po przebudzeniu, pocałować na dzień dobry i nie przejmować się, że może wyglądam jak czarownica, bo wiem, że kocha mnie nawet taką roztrzepaną i bez makijażu. Chce każdego dnia mieć go przy sobie, cieszyć się jego szczęściem, patrzeć w jego oczy, które wypełnione są miłością. I wiem, że w końcu tak będzie. Będę walczyć aż do końca o nas, będę się zmieniać na lepsze by było nam jak najlepiej, bo dla takiej osoby jest warto.

Piszecie mi, że każdy nowy wpis opiera się w większości na jego osobie, a ja po prostu uwielbiam o nim pisać.
Kiedy pokochałam go wszystko stało się jasne. Zrozumiałam dlaczego szczęście drugiej osoby jest tak cholernie ważne. Już teraz wiem jakie to uczucie kiedy ma się przy sobie wszystko o czym się kiedyś marzyło. Poczułam na własnej skórze dlaczego czasami warto pójść na ustępstwa, zrezygnować z czegoś dla  wspólnego szczęścia. Miłość to jedno słowo, które kryje w sobie wielką moc, ale wiem, że tej mocy nie można zrozumieć dopóki się tego nie poczuje.
Dlatego życzę Wam wszystkim tego, abyście znaleźli miłość waszego życia. Wtedy przyznacie mi rację, że miłość faktycznie jest niesamowitym i niebywale trwałym uczuciem, którego nic nie jest w stanie przerwać. Dopiero wtedy poczujecie jak to wspaniale jest kochać.

Na moim profilu padło dziś pytanie jak się teraz czuję, jak radzę sobie z tęsknotą - w takim razie już piszę.
Świat, kiedy życie staje się tęsknotą jest chyba najgorszy z możliwych. Tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia. Bycie tam, gdzie się nie jest, ma się to, czego się nie posiada, dotyka się kogoś, kogo nie ma fizycznie blisko. Ten stan ma naturę falującą i sprzeczną sobie. Przenika przez skórę aż do mięśni i kości. Aczkolwiek ja odczuwam to dosyć spokojnie, bez bólu, ponieważ mam go ciągle przy sobie, w swoim sercu. Mimo tych dzielących nas teraz kilometrów wiem, że niedługo do mnie wróci, będzie przy mnie, tylko mów. Mimo odległości potrafi wywołać na mojej twarzy uśmiech. Oboje walczymy i wspieramy się wzajemnie. Odległość jest niczym, gdy jest się dla siebie wszystkim.


Obiecałam Wam wrzucić tu ciut więcej zdjęć,
także proszę - kilka nowości :)

 

































 

 

niedziela, 21 czerwca 2015

"Dążmy w życiu do osiągnięcia tego o czym zawsze marzyliśmy, nie bójmy się porażki."

Dzień dobry, jakoś sobie żyję.

Wielu ludzi, którzy pojawiają się w moim życiu pytają mnie o to samo. Dlaczego jestem dosyć negatywnie nastawiona na życie i świat, dlaczego zawsze przedwcześnie twierdzę i z góry zakładam, że coś się nie uda. Dlaczego często zamykam się w sobie, dlaczego skrywam ból i nie pozwalam się z niego wyleczyć.
Pytają też, czy to wina tego, że ktoś mnie bardzo zranił. Chciałoby się odpowiedzieć : tak, zgadza się. Lecz ja próbuję uniknąć lamentów i głupich pocieszeń. Odpowiedź: "ja po prostu taka już jestem" jest o wiele prostsza. Bez zbędnego wyjaśniania i tłumaczenia.


Bywają takie dni, kiedy tracę sens. Przestaje walczyć i poddaje się. Większość rzeczy i spraw traci na wartość. Czuję się czasem niepotrzebna i bezużyteczna. Siadam i przegrywam. Każdy kolejny dzień pomaga zbliżyć się do dna. Wiem jedno, nadchodzi zawsze taki dzień, kiedy budząc się rano zaczyna widzieć sie, że jest trochę lepiej. Dostrzega się wtedy więcej, czuje się bardziej i pragnie się mocniej. Staje sę na nogi. To jest Twoj dzień, wielki powrót. Trzeba pamiętać, że niektórzy na taki dzień czekają całe życie. Zaczęłam żyć trochę inaczej. Z innymi lepszymi pespektywami, z pewniejszą nadzieją. Zamknęłam za sobą drzwi. Nie chcę już wracać, roztrząsać wszystkiego na nowo. Już wybrałam i podjęłam decyzję. Miniony wspólnie spędzony czas odchodzi w niepamięć. Uśmiecham się, poranki stały się o wiele przyjemniejsze. Jestem weselsza, bynajmniej tak mi się wydaje. Nie mogę przecież załamywać się za każdym razem, kiedy ktoś nagle odwraca się ode mnie plecami. Nie mogę upadać, gdy usłyszę kilka nieprzyjemnych słów. Nie mogę zamykać się w sobie po stracie jakiejś osoby. Nie mogę brać wszystkiego do siebie. Muszę być czasem obojętna, już nie chłodna i nieprzyjemna, tylko obojętna.


Życie jest to pewnego rodzaju most. Na tym moście znajdują się dziury, w które łatwo można wpaść. Te dziury to problemy, im głębsza i większa, tym trudniej z niej wyjść. Na swojej drodze możesz spotkać Anioły, to są przyjaciele, których Ty sam wybierasz, ale uważaj, aby nie natrafić na przebierańców. Po drodze możesz napotkać schody, te schody to miłość. Pierwsze kroki są zawsze najtrudniejsze. Schody są dopasowane do osoby, którą sobie postawisz na ich szczycie. Czasami pojawia się pewna nieudolna starsza pani, dość zagubiona, to właśnie jest nadzieja. Co jakiś czas przebiega sobie szczęście, musisz je złapać, aby z Tobą pozostało, tylko uważaj, bo bardzo szybko i ciężko je schwytać.Pewien pan czasami potrafi sknocić oświetlenie, wtedy pojawia się depresja, pamiętaj więc, aby mieć latarkę, która oświetli Ci drogę. Nie patrz za siebie, za Tobą jest przeszłość, której nie wolno rozpamiętywać. W pewnych miejscach most może się urwać, mowa o chorobie. Musisz ten most odbudować i iść po nim dalej. Most czasami ma kilka dróg, musisz wybrać tą właściwą decyzję i wybrać dobrą drogę. W każdym momencie możesz zakończyć swoją wyprawę po prostu skacząc za barierkę mostu. Pod mostem stoi pewna osoba, która może Cię złapać, jest co prawda bardzo powolna i nie zawsze jej to wychodzi, ale jeśli Cię złapie otrzymasz drugą szansę, aby powrócić na most. Ta osoba to przeznaczenie. Ona pomoże Ci wejść z powrotem na górę. 
Most to życie, które mimo przeszkód trzeba przejść i się nie poddawać, więc pamiętaj, aby stąpać po nim powoli i ostrożnie, gdyż każdy ruch jest nieodwracalny.


 



W tym wszystkim jest ze mną On. Dzień w dzień przypomina mi jak cudownie jest czuć bliskość jego ciała. Pomaga mi przypomnieć to co dobre i zapomnieć to, co złe. Przypomina mi kim jestem, gdy życie daje mi popalić i zaczynam w siebie wątpić. Całuje i przytula tak długo, aż przypomnę sobie, ze lęk jest tylko lękiem i że można nad nim panować. Nic ode mnie nie wymaga, a wręcz przeciwnie, pragnie dać mi więcej niż posiadam. Dużo więcej niż ja mogę mu dać. Chce bezinteresownie wszystko naprawiać, uszczęśliwiać i chronić. Nie chce mnie zmieniać, bo ceni mnie jaka jestem naprawdę. Tęskni, martwi się i troszczy. Jest obecny w moim życiu, bez warunków i zasad. I czy to nie magia?
Kocham go kochać.



ASK
MUZYKA




 



 

 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Gdyby oczy nie płakały, a usta się wciąż śmiały.

Cześć i czołem, 
trochę smutku i radości w tym wszystkim.
 



Ludzie się zmieniają, tak już jest. Po długiej ciszy zaczynają się rozmowy, ale to już nie to samo. Chcesz z tą osobą podzielić się swoim szczęściem czy chwilą słabości, ale nie czujesz tego bezpieczeństwa. Nastaje problem, a Ty nie możesz zwrócić się o radę, bo boisz się czy czasem nie przeszkodzisz gderaniem o pierdołach. Chcesz zrozumieć kiedy się tak zmieniliście i doznajesz wielkiego smutku wgłębi siebie, bo nie potrafisz na to odpowiedzieć. 

To boli, kiedy mimo wszystko człowiek stara się, o osobę, którą traktowało się poważnie,  a ona olewa Cię, ma gdzieś Twoje uczucia i co do niej mówisz, ale Ty mimo wszystko nie potrafisz jej się odwdzięczyć tym samym, bo za bardzo Ci na niej zależy. Do momentu kiedy coś pęka, już nie wytrzymujesz, masz dość takiego traktowania. Bo ile można kogoś usprawiedliwiać, tłumaczyć, wybaczać? Szukać winy w samym sobie? Ile razy można biegać za kimś kto nas widzi tylko wtedy, gdy czegoś potrzeba? Ile można prosić i starać się o bycie ważnym w czyimś życiu? Czujesz się odepchniętym, skrzywdzonym, ale przychodzi taki moment, kiedy jest się obojętnym - już nie biegasz, nie poniżasz się prosząc o uwagę. Po prostu stoisz obok i czekasz na to, co się wydarzy.


 Poza tą jedyną sprawą, która dręczyła mnie przez dłuższy czas muszę stwierdzić, że jest na prawdę dobrze. Czerwiec mi sprzyja. Jest jak do tej pory najlepszym miesiącem tego roku, aczkolwiek zawsze jest takieś "ale", które i pojawia się także w tej kwiestii. Wszystko dlatego, że mimo tego co się ostatnio dobrego dzieje w moim życiu, to czerwiec zakończy się sporym smutkiem i załamaniem, spowodowane jest to wyjazdem najbliższej mi osoby. Z całego serca staram się wierzyć, że jednak nie będziemy musieli wytrwać dwóch miesięcy bez siebie i zobaczymy się szybciej, w innym wypadku zwariuję.
Przysięgam, że jeżeli nie uda się być nam blisko przy sobie przez okres wakacji, to damy radę. Droga będzie niewątpliwie kręta, ale mamy siebie, a co dwóch to nie jeden! 

Połowa czerwca, a co za tym idzie koniec roku. To cieszy mnie chyba najbardziej. To był cholernie ciężki rok. Pod względem olbrzymiej ilości materiału, siedzenia po nocach w książkach, ale także pod względem psychicznym - czyli ludzi, sporów i wielu problemów. Przyda mi się przerwa, szkoła na prawdę może wykończyć. Olałam ten rok, przyznaje się bez bicia. Już na samym początku dałam wielką plamę jeśli chodzi o oceny, a teraz miałam wielkie problemy, aby z tego wyjść, ale chyba się udało i nie będzie to wszystko wyglądało tak strasznie, jak mogłoby się wydawać.
W piątek razem z kolegami i koleżankami z klasy zawitam Wilno - wyjazd w nagrodę, za najlepszą klasę w szkole. Nie ma co się oszukiwać, należy się nam. :) Liczę na dobrą zabawę, aby miło zakończyć ten rok szkolny. 



Nie napiszę już nic więcej, stwierdziłam, że moje dobre czy złe chwile nie będą tu już opisywane, a zostaną tylko dla mnie. Nie czuję potrzeby dzielenia się ze wszystkimi tym, co się wydarzyło w minionym czasie.

Dziękuję wszystkim moim czytelnikom, że poświęcaliście swój wolny czas na czytanie tego co u mnie. Za tyle miłych słów i bycia przy mnie w jakikolwiek sposób.
Być może kiedyś tu zaglądnę i będę potrafiła tu cokolwiek jeszcze napisać.
Trzymajcie się ciepło. 
Życzę Wam wszystkim dobrych wakacji, odpoczywajcie ile się tylko da! :)





















piątek, 22 maja 2015

Cześć i czołem!

Siedząc ostatnio w jednym ze swoich ulubionych miejsc, myślałam o tym co się dzieje w moim życiu.
O tym co dalej i czy mamy jakikolwiek wpływ na swoją przyszłość. Tak, mamy. Każdy człowiek w każdej sekundzie swojego życia projektuje swoją przyszłość. Każda rzecz, którą zrobi, myśli, mówi jest czymś w rodzaju balonika, który unosi się ku przyszłości. Zależnie od tego jakie powietrze znajduje się w baloniku, leci wolniej, albo szybciej, bliżej ziemi albo bliżej ciepła i słońca. W zależności od tego jakie emocje towarzyszą nam na co dzień, taka energia znajduje się w unoszącym nas baloniku. Im więcej w nas złości, zła, nienawiści, narzekania, koncentrowania się na wadach i brakach, tym cięższa jest nasza aura i tym niżej latamy. Im więcej jest w nas zdrowego optymizmu, dobrych myśli, pozytywnego myślenia, skoncentrowania się na tym, co ważne, tym jesteśmy lżejsi i szybciej fruwamy. I łatwiej dostajemy się do jaśniejszych miejsc w naszej galaktyce.

Siedząc tam dłuższy czas zobaczyłam, że niedaleko siedzi jakaś staruszka. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że i mnie to czeka. Za kilkadziesiąt lat, wszystkie życiowe porażki nie będą już ważne. To wszystko gdzieś przepadnie. Niespełnione marzenia, niewykorzystane szanse. Nie dostane już drugiej szansy na życie. Wstałam, uśmiechnęłam się pod nosem i postanowiłam coś zmienić.
Czas oczyścić przestrzeń, nawet jeśli ma to być niekomfortowe. Podobno tak żyje się zdrowiej.

Przy tym wszystkim dobrze mieć kogoś obok. Jestem na prawdę szczęśliwą osobą, bo posiadam kogoś takiego. Wiem, że jest to bardzo ważne, dlatego doceniam to każdego dnia. Wiem, że bez Niego teraz moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Świadomość, że ma się dla kogo walczyć o lepsze jutro sprawia, że dostaje się od życia dużo więcej sił, które pozwalają na wygraną w tak ciężkiej walce.
 Zawsze uśmiecha się wyrozumiale, są to takie uśmiechy, które dają pewność i otuchę, Uśmiech, który można spotkać u niewielu ludzi. Obejmuje, koncentruje się na mnie z nieodpartą życzliwością. Jest w nim akurat tyle zrozumienia, ile mi potrzeba i tyle wiary we mnie, ile sama chciałabym mieć.

Co więcej? Większość ludzi przestaje mnie rozumieć. Oni uważają, że się zmieniłam, że jestem inna, że mnie nie poznają. A dlaczego? Bo zaczęłam traktować ich z wzajemnością? Bo wreszcie przestałam być osobą, która była na każde kiwnięcie palca? Bo skończyło się wykorzystywanie mojego dobrego serca? Tak, zabawne jakie zdziwienie widzę w ich oczach, kiedy już nie tańczę jak mi zagrają. Chyba powoli zaczynam uodparniać się na ten fałsz i obłudę.
Dobra lekcja życia. Teraz już wiem, że nie warto walczyć za wszelką cenę o każdą znajomość, to tylko niszczy. Co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że w takich chwilach docenia się najbardziej swoich przyjaciół, którzy są zawsze obok. Nie potrzeba wtedy "obcych" ludzi, znajomości na przymus i na chwilę. Dlaczego w ogóle zależy nam na tych, których nie możemy mieć? Tych, którzy nas ranią? Dlaczego o nich walczymy? Trzeba powiedzieć po prostu " Nie to nie. Dziękuję. Do widzenia". Żyje się łatwiej, o wiele łatwiej.



Szkoła, szkołą. Małymi krokami zbliżamy się do końca roku. Staram się, aby zakończyć ten rok szkolny jak najlepiej się da. Co nowego? Ostatnio długo myślałam co dalej, został mi rok na podjęcie decyzji. Już wiem, że nie chcę wiązać przyszłości z mundurem. Dziwne? Wielu z Was pewnie pyta: To po co szkoła mundurowa? Po co to wszystko? To co podjęłam będąc w gimnazjum początkowo wydawało się dobrym wyjściem, ale ciężko było mi wybiec w przód. Był to wybór tylko w połowie mój, może dlatego wyszło jak wyszło. Aczkolwiek nie żałuję, dzięki tej szkole udało mi się wygrać z  moimi słabościami. Klasa mundurowa daję naprawdę wiele, sprawność fizyczną, ale również pomaga walczyć z własną psychiką, pomaga w przełamaniu lęków. Marsz kondycyjny, każdy wf, wyjazdy szkoleniowe, to wszystko będę wspominać  z uśmiechem na twarzy. Jednak doszłam do wniosku, że nie chcę robić tego całe życie, te dwa lata pokazały mi, że nie tego chciałam w życiu. Teraz świetna przygoda, owszem, ale to tyle. Z biegiem czasu nie kręci to mnie tak bardzo jak początkowo, stąd pewność, że nie byłabym szczęśliwa jeżeli brnęłabym w to dalej. Mam czas, obiecałam sobie, że w przyszłym roku obiorę lepszą drogę. Będzie to poważniejsza decyzja, bardziej niż wybranie szkoły ponadgimnazjalnej. Nie będzie to pochopny wybór, którego miałabym później żałować. Tego się trzymam.

Dość o szkole, mamy weekend! Piątek, na który tak bardzo długo czekałam. Dzień, w którym w końcu szczerze się uśmiechnęłam. Lżej na samą myśl, że w końcu odpocznę. Wiem, że tego mi trzeba, aby wrócić do normalnego funkcjonowania.









Z tym Was zostawiam.
Uśmiechajcie się, uśmiechajcie się częściej. :)



ASK - KLIK