czwartek, 31 lipca 2014

ja sobie poradziłam, teraz Wasza kolej.


I w końcu odetchniesz z ulgą. Spojrzysz na ludzi z dystansem. Zrozumiesz kto jest kim i dla kogo warto żyć. Zamkniesz oczy i wcale nie będziesz bała się zasnąć.
Zapalisz rano papierosa bez obaw, że przewrócisz się po kolejnej nieprzespanej nocy. Będziesz funkcjonować powoli, krok po kroku., coraz sprawniej.
Nawet jeśli pokaleczą Ci się wargi i znów staną się sine, nawet jeśli Twoje policzki znów będę się zapadać, nawet jeśli sama zwątpisz  w to czy masz serce, nie bój się.
Będzie ktoś, kto przypomni Ci, że ono ma bić. Przypomni Ci, że musisz oddychać, być, a przede wszystkim wierzyć. I wtedy będziesz szczęśliwa. Zrozumiesz wartość przyjaźni, miłości, a nawet szacunku.
Tylko musisz mieć tą osobę, która będzie na tyle silna, by przypomnieć Ci kim byłaś, zanim zniszczyła Cię codzienność.
Ja znalazłam i każdemu z Was życzę tego samego.
To piękne, kiedy chcesz wstać z łóżka i wiesz, ze masz po co, a przede wszystkim dla kogo.
Dziękuję M.


wtorek, 29 lipca 2014

W końcu gdzieś, będzie lepiej, daję słowo.

Żyję, ledwo żyję. Ostatnich kilka dni pokazało mi co to są prawdziwe wakacje i jak powinnam się bawić i czerpać z życia jak najwięcej. Zaczynając od soboty, która nie zapowiadała się najlepiej - rozpoczęłam dobrą zabawę, która trwała do dziś. Były to urodziny Patrycji, bawiłyśmy się bardzo dobrze, z ludźmi, których praktycznie nie znam, ale ten wieczór wyszedł mi na plus. Już w niedzielę rano byłam z Sylwią, Dawidem i Damianem w Augustowie na miejscu, gdzie mieliśmy spędzić 2 dni i wybawić się najlepiej jak się da i dokładnie tak było. Wspólne plażowanie, piwkowanie, miasto, koncert i na koniec całkiem niezły przypał sprawił, że ten wyjazd zapamiętam jako najlepszy wypad, to na pewno! W poniedziałek kontynuowaliśmy imprezowanie w tym samym gronie na 18stce Dawida i właśnie tym wydarzeniem zakończyliśmy dziś rano cały cykl najlepszej zabawy tego lata. 
Pięknie, ale jedynie o czym marzę to odespać te 3 dni i nabrać nowych sił i energii na resztę dni, które zapowiadają się równie ciekawie. 
Ten wpis miał wyglądać zupełnie inaczej, ale chyba pisanie tego dzisiaj to był kiepski pomysł, bo jeszcze ledwo funkcjonuję, no cóż. 
Dobranoc.

sobota, 26 lipca 2014

Wszystko doprowadza mnie do płaczu.

Jest tak wiele propozycji na spędzenie tego wieczoru, ale żadna z nich mi nie odpowiada, bo za każdym razem  jest jakieś "ale". A może to ja już ześwirowałam i nic mi nie odpowiada. Także sobotni wieczór spędzam samotnie w domu przy książce i dobrym filmie. Nie wiem czy wyjdzie mi to na dobre,  ale nie pcham się dziś nigdzie z takim humorem, a raczej jego braku, soooł. Nie istotne. 
Kilka dni spędziłam na działeczce, plażowałam, odpoczywałam i miałam wszystko w dupie, było mi tak dobrze, ale przecież nic co dobre nie trwa wiecznie. Tak bardzo się cieszę z wczorajszego spędzonego idealnie dnia. Rowery, plaża i jezioro z Żanetą i chłopakami, to było naprawdę mistrzowskie poprawienie humoru, tylko dlaczego takie chwile nie trwają wiecznie, no why. 
Już jutro witamy z Dawidem i Sylwią Augustów, mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić i zapomnę o tych wszystkich nieprzyjemnościach z dzisiejszego dnia.
Daniel (wiem, że to przeczytasz) - dziękuję Ci, że wytrzymujesz moje humorki, podziwiam. Dziękuję, że zawsze znajdziesz dla mnie czas na szczerą rozmowę i śmiejesz się razem ze mną z każdej głupoty. Mogłabym tak dziękować i dziękować, ale to nie ma sensu, bo dobrze wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś.
Jeden z niewielu, którzy zostają, mimo moich wymysłów, debilnych pomysłów i złych humorków, którymi drażnię chyba wszystkich.
Tak na marginesie brakuje mi kilku ludzi, z którymi kiedyś dogadywałam się zawsze, mimo wszystko, pomimo i wbrew. Po części jest to na pewno moja wina. Tak bardzo chciałabym to naprawić, ale jestem na straconej pozycji, taka życiówka. 
Smęcę pierdoły, wkurwienie robi swoje, wybaczcie, już kończę.
Życzę wszystkich dobrego wieczoru, bawcie się, korzystajcie i uśmiechajcie się, jak najwięcej.






wtorek, 22 lipca 2014

I nie mam żadnych zmartwień.



Każdy kolejny dzień lata jest jeszcze lepszy i lepszy. Nie mam pojęcia jak się to dzieje, ale naprawdę czuję, że żyję. Świetny weekend zakończyłam wieczornym spacerem z Maksem, tak bardzo się cieszę, że nasza znajomość odrodziła się na nowo i mogłam spędzić z nim trochę czasu. Brakowało mi tego i mam nadzieję, że nie schrzanimy naszego odbudowanego kontaktu.


 W poniedziałkowy poranek grzałam się już na działce przy książce, po czym korzystając z możliwości spotkania wybrałam się z Żanetą nad jezioro. Późnym popołudniem byłyśmy już w Szypliszki city, gdzie nocowałam. Gofry kakaowe z czekoladą, mrożona kawa, długi spacer, siedzenie na dworze i balkonie patrząc w gwiazdy, obok najwspanialsza Rudzinka na świecie -  i jak tu nie być szczęśliwym człowiekiem?

Dzisiejszy dzień był równie piękny. Mały cykorek z rana, który na sam koniec bardzo mnie rozbawił, potem króciutki spacer i kierunek Becejły. Razem z Żanetą byłyśmy na rowerze wodnym, to dopiero chillout, ooo tak! Już dawno nie czułam się tak dobrze, dziękuję Ci słońce, że mnie  tam zabrałaś, coś wspaniałego.
Wpadłam właśnie w trans działkowania, jak miło, że mogę zostać tu w ciszy i spokoju do końca tygodnia. Nie ma lepszego miejsca na ziemi, na pewno nie.






AKS
MUZYKA
TUMBLR

Życie jest pełnie niespodzianek, więc postaraj się być najlepszą z nich.



niedziela, 20 lipca 2014

Niedziele są na tęsknoty. W niedzielach jest coś takiego, że mam ochotę urwać sobie głowę.



Zapowiadający się beznadziejnie i samotnie weekend nabrał wczorajszego wieczoru barw.
 Po południu spotkałam się z Sylwią i od razu pojechałyśmy do Dawida, kilka godzin spędziliśmy właśnie w trójkę. Wczesnym wieczorem byłyśmy już same u mnie.Jak dobrze spędzić z kimś cały wieczór, a nie siedzieć sama w pustym mieszkaniu. Około 1 w nocy nabrałyśmy chęci na rower, więc pierwszym wspólnym planem był kierunek północ posiedzieć jeszcze chwilkę z Dawidem. Około 2 byłyśmy już z powrotem, miałyśmy pójść do mnie, ale w parku spotkałyśmy się z Maksem i chwila moment i była już 4 nad ranem. Brakowało mi takich spontanów i tych ludzi. Tak dobrze spędzona sobota sprawiła, że chociaż na moment zapomniałam o problemach i pustce, mogłam szczerze przyznać sama przed sobą, że jestem tak bardzo szczęśliwa. 
Jutro znów opuszczam Suwałki, znów spędzę trochę czasu z Żanetą, znów czysty chillout.































wiele prawdziwych myśli wypowiada się jako żarty.

piątek, 18 lipca 2014

zawiało szczęściem, bo przecież każda chwila ma znaczenie.

 Szybciutko minęły te trzy dni. Kolejny
wyjazd, który jest godny powtórki. Tak bardzo się cieszę, że mogłam
spędzić z Nimi trochę więcej czasu
niż dotychczas. Czas spędzony w najlepszym gronie, w najlepszym miejscu na ziemi i  nawet  złe  humory przerodziły się w  najlepsze. Chyba cała nasza trójka potrzebowała takiego wyjazdu. Trochę ciszy, spokoju i świetnego chilloutu. Działo się naprawdę wiele, zbyt wiele, aby tu wszystko Wam opisać. Jeziorko, ogniska, hamaczek, siatkóweczka, pełno śpiewania, nagrywania filmików i przy tym kupa śmiechu, aż do łez, coś pięknego.


Weekend spędzam w Suwałkach, ale od poniedziałku znów kierunek działka, rowery z Żanetą, jezioro i trochę spokoju od miasta. Chcę spędzić jeszcze trochę czasu z tą Rudziutką przed wyjazdem do Warszawy, ale na szczęście w sierpniu planujemy zakończenie wakacji i działkowania w tym samym gronie co teraz, czyste szaleństwo!
Czas odespać te trzy dni i wykorzystać dobrze weekend :)







Bardzo często brakuje nam siły by iść do przodu. Uważamy, że nie jesteśmy na tyle silni by podołać danej sprawie. Czasami mamy chwile zwątpienia i takiej niechęci do wszystkiego, ale to powinno nas umacniać. Jeśli czegoś się podejmujemy to realizujemy to do końca. Pojawiają się pewnie jakieś przeszkody, ale każdą da się pokonać. Satysfakcja jaka jest po zrealizowaniu i dokończeniu danego zadania jest najlepsza. Sami sobie udowadniamy ile jesteśmy w stanie osiągnąć bez niczyjej pomocy. Wystarczy tylko nasz upór i chęć walki.









Czasami warto iść powoli i zdobywać wszystko własnymi siłami. Po co się śpieszyć. Idąc pomału dostrzegamy więcej niż Ci, którzy biegną bo boją się, że dany cel im ucieknie. Małymi kroczkami też da się dojść i osiągnąć to co tak długo widniało na naszej liście "rzeczy do osiągnięcia". Każdy z Nas pragnie czegoś, np.  własnego domu czy założenia rodziny. To wszystko można osiągnąć nawet kiedy idzie się pomału. Spiesząc się nie dostrzegamy piękna jakie daje nam każdy dzień.







Tak bardzo tęsknię...

sobota, 12 lipca 2014

jesteśmy wolni, możemy iść

Znów słabnę, znów każdego wieczoru wracam do sytuacji z przed dwóch lat. Minęło już tyle czasu, a ja nadal potrafię odtworzyć w pamięci kilka spotkań i rozmów.  Spoglądam za siebie. Kolejny raz sięgnęłam do plików z jego muzyką i starych wpisów. Dokładnie czytam  zdanie po zdaniu, kartka po kartce. Skupiam się próbując przeczytać cała historię, która nigdy więcej się nie powtórzy. Czytam do końca, kreując sobie obraz każdego wspólnie spędzonego dnia. Miejsce, zapach, wygląd, każdy szczegół,  który nie traci na wartości. Czasami garść zdań, zlepek myśli, wyimaginowane dialogi. Tęsknota, która szaleje w moim ciele.





"Życie Cię omija, nie marnuj czasu."

piątek, 11 lipca 2014

Życie to jednak coś więcej niż tylko ucieczka przed bólem.


Po długim narzekaniu, że ten weekend będzie dość kiepski muszę stwierdzić, że chyba się lekko pomyliłam. Już piątek sprawił, że zmieniłam zdanie i doszłam do wniosku, że będzie lepiej niż myślałam.
Miało być ognisko, miało być stałe towarzystwo i dobra zabawa, ale zmieniłam zdanie i chyba wyszło mi to na plus, wielki plus. Całe piątkowe popołudnie aż do późnego wieczora spędziłam z Patrykiem. Spacer, kawa i chwila na imprezie w parku, poprzez piwkowanie z Sylwią i Dawidem, kończąc na odwiedzinach u Imko. To był bardzo dobry pomysł na rozpoczęcie tego weekendu. 
Jutrzejszy dzień zapowiada się równie miło, liczę na to, że Żaneta zostanie w Suwałkach i spędzi razem z nami dobrze sobotę. 
Kolejną sprawą, z której mogę się cieszyć jest przyjazd Darii, stęskniłam się za małą wredotą! Jak dobrze, że już wraca i spędzimy razem resztę wakacji. 
W poniedziałek znowu ruszamy nad Szelment, tym razem trochę z innymi ludźmi, ale myślę, że będzie w porządku i będziemy bawić się jeszcze lepiej! 


Jakieś zapytajki? - ASK













czwartek, 10 lipca 2014

To miejsce coś znaczy.

Czuję, że żyję. Czuję, że poukładałam do końca sprawy, które powinny być już dawno uporządkowane. Uwielbiam to miejsce, uwielbiam tu odpoczywać, cudowna okolica na przemyślenie kilka kwestii, aby odpocząć i spędzić dobrze tydzień. Już na początku tygodnia wyjechałam z Suwałk, daleko poza domem, z dala od miasta i od tego co złe. Na starcie rowery, jezioro i nocka z Żanetą plus piękna pogoda, długi spacer, pływanie nocą sprawiło, że te wakacje stały się magiczne. Od wtorku działkowałyśmy już razem z Klaudią. Każdy dzień jest przepełniony radością, masą energii i dobrego nastawienia. Rowery, plażinig, siedzenie do nocy, ogniska - to jest to, co w lecie lubię najbardziej.
Nie mogę uwierzyć, że ten czas zleciał tak szybko, że weekend spędzę już w mieście. Na piątkowy wieczór mam zaplanowane ognisko, sobotę pewnie spędzę z dziewczynami, a niedziela zostanie przeznaczona dla chłopaków. Przede mną jeszcze wyjazd nad Bałtyk, domek i reszta miłych niespodzianek. Tak własnie spędza się najlepsze wakacje w życiu! :)


A tu  kilka zdjęć, które udało zrobić mi się podczas tego tygodnia:







niedziela, 6 lipca 2014

Chcę czystą kartę od życia.

 Niby rozmawiamy, ale o niczym. Omijamy swoje problemy, nie lubimy szczerze rozmawiać, nie umiemy wyrażać uczuć. Jesteśmy coraz bardziej sztuczni, coraz więcej masek zakładamy na swoją twarz. Niby rozmawiamy już od kilku miesięcy, ale nie znamy siebie wcale.















Welcome Suwałki, welcome dom! Bardzo dobry wyjazd, jak na razie najlepiej spędzony czas podczas tego wspaniałego lata. Świetni ludzie, atmosfera, no może trochę gorzej z samopoczuciem, ups.
Wyjazd do Arka od kilku dni stał pod znakiem zapytania, ponieważ było wiele innych planów, ale bardzo dobrze, że zostało to co było planowane już od dawna. Najbardziej zadowala mnie, że było kilka osób z klasy, którzy nadali charakteru dla tego spotkania. Ekipa niezniszczalnych? Mimo spania pod namiotami od drugiej do czwartej nad ranem, mimo gderania na całe podwórko i mimo nabijania się z siebie nawzajem muszę powiedzieć, że z chęcią powtórzyłabym to jeszcze raz! Sporo nowych znajomości, co mnie też cieszy i dzięki temu są plany na kolejny weekend, żyć nie umierać, raj na ziemi.
Czas na kawę i odsypiamy!
 A popołudniu znów witamy Augustów? Bardzo możliwe!




MUZYKA

piątek, 4 lipca 2014

... All your perfect imperfections

 Bardzo miły piątek. Kilka godzin z Sylwią potrafi zdziałać cuda. Jak dobrze, że się w końcu spotkałyśmy i mogłyśmy spędzić ze sobą pół dnia na głupich ploteczkach czy przy ciut poważniejszych tematach. Chwila w mieście i potem jak zawsze wylądowałyśmy na  północy. Trochę czasu spędziłyśmy z Dawidem, przy Radlerku i przy dużej dawce śmiechu. Brakowało mi takiego zwykłego wyjścia z ludźmi, których uwielbiam mimo, pomimo i wbrew wszystkiemu i wszystkim. Liczę na to, że w te wakacje będzie trochę więcej takich wyjść niż dotychczas.
Wieczór spędzam sama w domu, który to już raz z kolei. Niby miło, ale trochę smutno i samotnie. Liczę na to, że któryś ze znajomych będzie miał jakieś dobre plany i mimo to wyjdę z tego pustego mieszkania i trochę poszalejemy.
Jutrzejszy dzień zapowiada się fenomenalnie, początek dnia spędzę jeszcze w Suwałkach z dziewczynami pewnie na jakiś małych zakupach, a wieczorem będę już u kolegi i spędzę sobie sporo czasu z ludźmi z klasy aż do niedzielnego poranka. Smutno mi jedynie z powodu tego, że nie będzie z nami Żanety. Chciałabym, aby ten wieczór spędziła z nami, no cóż. Liczę, że będzie jeszcze wiele okazji, aby mogłaby być razem z nami.
 Nie mogę narzekać, bo te wakacje są naprawdę jedne z lepszych, które dotychczas miałam. Już od samego początku coś się dzieje i zapowiada się jeszcze lepiej. Jestem szczęśliwa, że dotychczasowe plany wypaliły i wierzę w to, że będzie jeszcze lepiej z każdym upływającym dniem tego lata.



Nadzieja to czas bez pożegnań.


czwartek, 3 lipca 2014

skoro nauczyliśmy się ranić to nauczmy się też przepraszać.

Staram się napisać cokolwiek już od dobrej godziny, a wciąż brakuje mi słów. Z jednej strony jest super, wszystko zmierza ku dobremu, mam przy sobie ludzi, na których zawsze mogę liczyć, realizuję wakacyjne plany i jest praca, czego więcej chcieć od życia? Ale z drugiej jest fatalnie, chyba znów zaczynam przejmować się problemami innych ludzi i jestem bezsilna.  Tak bardzo chciałabym im pomóc, ale nie mam jak. Mogę wesprzeć ich tylko dobrym słowem, ale tylko zbyt mało, przecież to daje tylko chwilowe pocieszenie. Chciałabym być teraz przy siostrze, pomóc jej - jakkolwiek, ale pomóc. Wiem, że teraz potrzebuje mnie najbardziej, mojego wsparcia, a nawet gderania bezsensu, po prostu bliskości i świadomości, że ma kogoś na kim może polegać. Czas zrezygnować z kilku planów i w przyszłym tygodniu pojechać do niej, tak to świetny pomysł. 
Ten weekend spędzam jeszcze tu. Jutro odpoczywam od pracy, w sobotę wybieram się na ognisko do Arka, klasowe ognisko - tak bardzo się cieszę. W niedziele miał być festyn, ale chyba odpuszczę i zawitam Warszawę.
Ogólnie u mnie wszystko w porządku.Zamknęłam pewien etap w swoim życiu. Czas stanąć na nogi, zbyt długo to trwało. Musiałam wszystko przemyśleć i teraz już wiem, że ten krok na przód był najlepszym krokiem w moim dotychczasowym życiu. Brakowało mi już sił na to wszystko, ale jednak udało mi się i mogę być z siebie dumna. Spora część znajomych stwierdziła, że się zmieniłam, ale nie. To nie prawda. Po prostu postanowiłam walczyć o swoje szczęście i nie poddawać się, bo spotkało mnie w życiu coś złego. Jestem chamska? Ale tylko w stosunku do ludzi, którzy nie mają do mnie szacunku. Zbyt długo ulegałam, wybaczałam i dawałam z siebie jak najwięcej, a potem i tak wszystko odwracało się przeciwko mnie. 
Lubię to swoje podejście do życia, może to chore, ale tak jest. Teraz już wiem, że należy walczyć o swoje szczęście i nie ulegać ludziom zbyt często. Zbyt dużo mówią, obiecują, mydlą oczy, to im wychodzi najlepiej.
Mam jeszcze sporo do napisania, ale zmęczenie robi swoje. Marzę jedynie o położeniu się spać, jak dobrze, że już jutro nie obudzi mnie budzik o 4 rano, odpocznę trochę, bo chyba z tego wszystkiego złapało mnie przeziębienie, no pięknie. 


Stęskniłam się trochę...


wtorek, 1 lipca 2014

tyle pustych wieczorów.

Jesteśmy tak samo samotni jak nasze serca. Żyjemy wśród wielu ludzi, ale czujemy tą pustkę, której nic nie jest teraz w stanie zapełnić. Siedzimy sami w swoich mieszkaniach i zastanawiamy się dokąd pójść. Popełniliśmy jeden błąd, który sprawił, że nie potrafimy się odnaleźć w własnej rzeczywistości. To całe nasze życie właśnie tak działa, że jedna zła decyzja, źle dobrane słowo może sprawić, że wszystko to, co dotychczas sobie układaliśmy tak po prostu runie. Życie jest strasznie przewrotne. Nigdy nie wiesz czego możesz spodziewać się od losu, więc najlepiej jak nie będziesz niczego planował. To naprawdę nie ma sensu. Widzisz, układaliśmy sobie w głowach wspólną przyszłość, a teraz każde z nas jest w innym miejscu i jedyne co robimy to wspominamy te chwile, które udało się nam przeżyć razem. To wszystko tak świetnie pokazało nam, że niczego nie da się przewidzieć, a los gotuje każdemu z nas przeróżne niespodzianki.
Ale gdyby istniała możliwość cofnięcia się do jednego wybranego momentu w życiu, jestem pewna, że każdy by ją wykorzystał. Znaleźlibyśmy się w chwili, gdy powiedzieliśmy o kilka słów za dużo, gdy poszliśmy w złą stronę, gdy zachowaliśmy się nieodpowiednio, gdy odpuściliśmy, gdy mogliśmy zrobić więcej, gdy przestaliśmy walczyć. Myślę, że każdy z nas naprawiłby swój błąd, udoskonaliłby przeszłość, znalazł nową ścieżkę i nie cofał się do momentu, w którym zniszczył wszystko.




Te samotne wieczory, spędzone przed komputerem, w ciepłej bluzie, grubych skarpetkach, nie uczesanych włosach przy kubku herbaty. To one często podpowiadają nam co się dzieje w naszym życiu. Wtedy czuje się  czego na prawdę nam brak, za czym tęsknimy, a czego wręcz nie znosimy. Czasami są one potrzebne, żeby po prostu czuć się realistą. Wieczory są bardzo specyficzne. Wtedy bardziej odczuwamy nasza samotność. Wdziera się ona we wszystkie zakamarki naszego ciała, zostawiając po sobie ogromny smutek.




Kogoś do oglądania filmów.
Kogoś do czytania książek.
Kogoś do upijania się.
Kogoś do nocnych spacerów.
Kogoś do długich rozmów.
Kogoś do milczenia.
Kogoś do wymieniania wiadomości.
Kogoś do podróżowania.
Kogoś do zapominania się.
Kogoś do bycia.
Potrzebuję...